niedziela, 9 stycznia 2011

Człowiek, który umie latać

Gdy pola pokrywaja się śniegiem, a wiatr przegania kryształki lodu, na otaczających Strzelin wzgórzach pojawia się on, pasjonat natury, przestrzeni, wiatru i latania.



(STRZELIN) Gdy pola pokrywają się śniegiem, a wiatr przegania kryształki lodu, na otaczających Strzelin wzgórzach pojawia się on, pasjonat natury, przestrzeni, wiatru i latania.


Jeżeli w ostatnich kilkunastu dniach miał ktoś okazję przemierzać drogę (ul. Sosnową) łączącą Strzelin z Gościęcicami mógł z niej zobaczyć człowieka, który z ogromnym latawcem w dłoniach przecinał na desce snowboardowej zaśnieżone stoki tutejszych pagórków, co kilka metrów wyskakując wysoko w powietrze. Osobą tą jest mieszkaniec Strzelina Rafał Zielonka, dla którego sport stał się sposobem na życie. Rafał jest bowiem absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu i jednocześnie instruktorem kilku dyscyplin sportu. Głównymi z nich to kitesurfing, snowkite, snowboard i pływanie. Pierwsza to lenia odmiana surfowania na desce po wodzie z wykorzystaniem latawca jako siły napędowej. Kitesurfing to zimowa odmiana tego sportu, gdzie wodną deskę zamienia się na deskę snowboardową. Rafał latem większość czasu spędza na Półwyspie Helskim, gdzie właśnie uczy kitesurfingu. Zimą natomiast wraca do rodzinnego Strzelinia, i jak jest tylko możliwość (czytaj spadnie wystarczająco dużo śniegu) rozkłada latawiec i śmiga po okolicznych polach.


Wystarczy wiatr

Zasady tego sportu są bardzo proste, co nie znaczy, że dyscyplina jest łatwa. Do zimowego surfowania najlepiej nadaje się deska snowboardowa, ale mogą to być także narty. Drugim niezbędnym elementem jest specjalny latawiec, którego powierzchnia dobierana jest odpowiednio do warunków wiatrowych i wynosi od kilku metrów kwadratowych – przy wiatrach silnych, nawet do kilkunastu metrów kwadratowych – przy wiatrach słabych. - Latawiec nadaje nam ciąg, który potrzebny jest do ślizgania się i wykonywania skoków – wyjaśnia spotkany na stoku Rafał Zielonka. - Odpowiednio dobrany umożliwia nie tylko szybką jazdę, ale także długie i wysokie loty – nawet na kilkanaście metrów - dodaje. Jedną z najważniejszych rzeczy w nauce snowkite'ingu jest opanowanie latawca. - Musimy wiedzieć jak nim kierować, jak go ustawić i co robić, by siła ciągu była optymalna – mówi Rafał. - Niezmiernie ważną sprawą jest opanowanie czynności związanych z bezpieczeństwem, czyli co robić w niebezpiecznych sytuacjach, np. szybkie wypinanie się od latawca – podkreśla nasz rozmówca. Należy wspomnieć, że do latawca surfująca osoba przypina się za pomocą trapezu, czyli pasa z zaczepem, który pozwala odciążyć ręce, służące tylko do sterowania. Jak twierdzi Rafał, snowkite jest dyscypliną nieco trudniejszą od snowboardu, ale nie dużo. Dla mnie snowkite to coś innego niż zwykły sport to dająca dużo radości, przyjemności, poczucia wolności, satysfakcji i wiele możliwości nowa dyscyplina która łączy w sobie cechy różnych sportów. Kiedy podepnę się do latawca czuje niesamowitą wolność i moc dzięki której mogę swobodnie poruszać się i wykonywać wysoko w powietrzu przeróżne akrobacje. Nie potrzebuję do tego wysokich gór, wystarczy mi np. łaka. pole które bedzie pokryte śniegiem i troche wiatru.

Ciekawostką jest to, że jest jeszcze trzecia odmiana jazdy z latawcem – landkite'ing, czyli jeżdżenie na desce przypominającej deskorolkę, tylko z dużymi kółkami. Można na niej jeździć po wszelkich placach, ale najlepiej po dużych wykoszonych łąkach. Tam też skoki i podniebne akrobacje są najbezpieczniejsze.


Zaczynamy naukę

Ci, co mieli okazję popatrzeć na surfujących po wodzie lub śniegu pasjonatów, mogą zapragnąć pójść w ich ślady. Od czego zatem naukę należy zacząć? Jak podpowiada instruktor Rafał, dobrze jest umieć jeździć na snowboardzie, nartach lub desce windsurfingowej. To ułatwia dalszą pracę. Najlepszym sposobem jest zapisanie się do szkółki, w której pod okiem wykwalifikowanych instruktorów opanuje się kolejne stopnie sportowego rzemiosła. - Typowych szkół w Polsce jest jeszcze mało, ale można informacje na ten temat bez problemu znaleźć w internecie – podpowiada strzeliński surfer. Ważnym czynnikiem jest bezpieczeństwo, dlatego warto z szkół takich korzystać. Tam można się dowiedzieć, jakie zagrożenia czyhają na jeżdżących z latawcem, a są to przede wszystkim przeszkody, na które można być wciągniętym lub uniesionym.


Za darmo się nie da

O ile do samego “śmigania” wystarczy tylko wiatr, o tyle wcześniej należy się zaopatrzyć w odpowiedni sprzęt. Narty lub deskę snowboardową można kupić już za kilkaset zł. Podobnie z butami. Do tego niezbędny będzie ciepły i oddychający strój, który również kosztuje kilkaset zł. Później trapez i kask – koszt podobny. Na koniec rzecz najdroższa – czyli latawiec. Za nowy trzeba zapłacić od 2 do 5 tysięcy zł. Pocieszające jest to, że cały używany i sprawny zestaw można kupić już za 3 tysiące zł. W przypadku letniej odmiany, czyli kitesurfingu wyposażyć trzeba się w piankę i specjalną deskę. Tu warto dodać, że dziś jest to bardzo prężnie rozwijająca się dyscyplina żeglarstwa (bo do takich jest zaliczana). W naszej okolicy popływać można na zalewach w Mietkowie, Paczkowie, Nysie czy w Turawie. Mniejsze akweny nie są najlepsze, bo wiatr na nich jest nierówny, a linia brzegowa niezbyt bezpieczna. Mimo tego Rafał miał okazję w ubiegłym roku posurfować na niewielkim przecież polderze w Przewornie, ale zdecydowanie bardziej woli wody Zatoki Puckiej.

***

Wygląda na to, że zima nas szybko nie opuści, a synoptycy zapowiadają kolejne opady śniegu. Dlatego też zainteresowani tym sportem pewnie jeszcze długo będą mogli popatrzeć na podniebne ewolucje Rafała, który czekała będzie tylko na wiatr. Resztę wymyśli w powietrzu.

Andrzej Kaczmarek


Brak komentarzy:


Obserwatorzy

O mnie

jak narazie studiuje, poza uczelnia praca na basenie, w sezonie letnim oczywiscie kite, a w zimie snowboard